restaurant & ice cafe Cremova, Kielce


   Pomyślałam sobie że na blogu panuje chaos i pora wprowadzić jakieś zmiany. Istniejemy na falach internetu już ponad miesiąc. Przypomnę Wam że tworzymy blog we dwójkę - Piotrek gotuje i tworzy przepisy, ja (Alina) zajmuję się stroną graficzną. Nasz główny cel to dzielenie się z Wami przepisami na najsmaczniejsze dania kuchni włoskiej. Ale jak to się mówi, nie samą kuchnią (włoską) człowiek żyje (choć bez niej na pewno byłoby gorzej). Więc wkradają się tu moje przepisy na desery, które fascynowały mnie od zawsze jako "konsumenta". W pewnym momencie odkryłam dla siebie równie fascynujący proces ich tworzenia jak i ogrom satysfakcji kiedy moje dzieło się uda. Największą przyjemnością w gotowaniu oczywiście jest karmienie bliskich osób. Ich uśmiech na twarzach podczas jedzenia i zachwyt wart o wiele więcej niż gwiazdki Michelin.
    O czym to ja... Aha... o porządku. Pomyślałam że przydałyby się serie tematyczne. Pierwszą, którą Wam proponuje będzie miała nazwę "O jedzeniu inaczej". Wciąż będzie o jedzeniu to pewne, lecz chciałabym podejść do tego tematu ze wszystkich możliwych stron. Pierwszy post z tej serii jest własnie przed waszymi oczami. I będzie on o podróżach a właściwie ich kulinarnej stronie.
    Postanowiliśmy wykorzystać sierpniowy długi weekend  żeby w końcu wyrwać się z domu i zaczerpnąć świeżego powietrza. Hotel znaleźliśmy niedaleko Kielc. Chcieliśmy poobcować a naturą . Odwiedziliśmy zamek Krzyżtopór, muzeum Koziołka Matołka (uwaga! bilet trzeba zakupić przez internet z kilkudniowym wyprzedzeniem). Pokonaliśmy setki wzgórzystych kilometrów uścielonych kwiatami. Niespieszne, sielskie życie dookoła pozwoliło również nam zwolnić obroty, rozluźnić się i śmiać się na cały głos.
   Kielce zostawiliśmy sobie na deser. Trafiliśmy do centrum miasta wieczorem. Widok na Pałac Biskupów Krakowskich w świetle lamp był istnie bajkowy. Niedaleko pałacu zainteresował nas jeszcze jeden obiekt. Kino Moskwa. Kino przeżyło II wojnę światowa i nadal dzielnie sobie radzi. Byliśmy żywo zainteresowani by poznać je bliżej, więc tego samego wieczoru po powrocie do hotelu zarezerwowaliśmy seans na dzień następny .
   Resztę  wieczoru spędziliśmy spacerując po deptaku. Przeszliśmy przez plac na którym mieści się pałac oraz Bazylika katedralna Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Podziwialiśmy zabytki, przytulnie wijące się uliczki i pięknie zachowane lub odnowione kamienice. Kiedy wieczorny chłód i zmęczenie zrobiły swoje, postanowiliśmy napić się herbaty z czymś słodkim.
   Zaczął padać deszcz i już byliśmy gotowi zrezygnować z pomysłu, aż tu nagle zobaczyliśmy napis Restaurant & ice cafe Cremova. Drzwi do restauracji były otwarte a w środku przy samym wejściu stała witryna z ciastami. I to do nas ostatecznie przemówiło. Postindustrialne wnętrze od razu wpadły nam w oko. Duże lustro na ceglanej ścianie przyjemnie odbijało złoty blask lamp. Gustowna lada kojarzyła mi się z paryską cukiernią.
   Zajęliśmy miejsce przy stoliku i od razu dostaliśmy menu. Ale nas najbardziej ciekawiło to co ujrzeliśmy od wejścia - owa wspomniana wcześniej witryna ze słodyczami. Powędrowaliśmy więc do niej żeby wybrać deser. Piotrek praktycznie od razu postawił na czekoladowe ciasto z pomarańczą. Ja wahałam się między czekoladowym ciastem z gruszką a torcikiem szwedzkim. Wybór padł na to ostatnie.
   To był strzał w dziesiątkę. Oby dwa ciasta idealnie pasowały do naszych gustów. Czekoladowe ciasto z pomarańczą miało obłędny smak czekolady a pomarańczowe nutki idealnie z nią kontrastowały. Mój torcik szwedzki był pełen karmelowego nadzienia, kremu, chrupiącej czekolady i puszystego biszkoptu. Taki słodki że bardziej się nie da. Idealny.
   Spędziliśmy cudowny czas w restauracji Cremova. Byliśmy otoczeni bardzo profesjonalną i sympatyczną obsługą kelnera, niestety nie znamy jego imienia. Zajadając się ciastem słuchaliśmy jazzowej muzyki nienachalnie okalającej przestrzeń wewnątrz restauracji. Podziwialiśmy wystrój lokalu i bez końca zachwycaliśmy się naszymi deserami. Po wyjściu z restauracji jedno było pełne, że tu jeszcze wrócimy i będziemy polecać to miejsce z całą pewnością innym.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pappardelle z polędwicą wołową

Spaghetti z boczkiem, salsą truflową i mascarpone

Pappardelle w śmietankowym sosie z kurkami i boczkiem